Gromochony i jak zachować się podczas burzy

Ta elek­trycz­ność, któ­ra pod­czas bu­rzy zbie­ra się w zie­mi, prze­ni­ka sobą tak­że lu­dzi, zwie­rzę­ta, bu­dyn­ki, drze­wa i wszyst­ko, co jest na zie­mi. Elek­trycz­ność więc ziem­na przez rze­czy wy­so­ko ster­czą­ce się­ga naj­bli­żej do elek­trycz­no­ści chmur­nej; tą dro­gą też naj­ła­twiej łą­czą się obie elek­trycz­no­ści i dla­te­go pio­run czy­li grom naj­czę­ściej ude­rza w ja­kieś drze­wo wy­so­kie, w ko­min albo w dach na domu, w ko­ściół, w wie­żę lub dzwon­ni­cę na ko­ście­le i t… p. Aby ta­kim wy­pad­kom za­po­biedz, ten sam Fran­klin, o któ­rym już mó­wi­łem, wy­my­ślił przy­rząd zwa­ny gro­mo­chron ( bo chro­ni od gro­mu).

Taki gro­mo­chron je­st­to szta­ba że­la­zna, kil­ka łok­ci wy­so­ka, z koń­cem śpi­cza­stym i za­ostrzo­nym. Sta­wia­ją ją na da­chu bu­dyn­ku albo na wie­ży ko­ściel­nej tak, żeby ster­cza­ła wy­żej niź­li ko­mi­ny i krzy­że. Że­la­zo, a zwłasz­cza z ostrym koń­cem, bar­dzo ła­two przyj­mu­je i wy­pusz­cza wszel­ką elek­trycz­ność. Tym spo­so­bem je­śli pio­run ma ude­rzyć w bu­dy­nek, to tra­fia w ową szta­bę że­la­zna i zbie­ga po niej. Ale do­kąd zbie­gnie? Je­śli­by była tyl­ko szta­ba i wię­cej nic, toby iskra bły­ska­wicz­na do­bie­gła po niej do da­chu i ude­rzy­ła­by w bu­dy­nek. Otóż jest jesz­cze dru­ga bar­dzo waż­na część gro­mo­chro­nu, któ­ra na to nie po­zwa­la. Od owej szta­by pro­wa­dzą na dół ta­śu­ię że­la­zną albo” gru­by sznur z dru­tu skrę­co­ny i ko­niec za­pusz­cza­ją albo do stud­ni z wodą, je­śli ona jest gdzie bli­sko, albo za­ko­pu­ją głę­bo­ko do zie­mi. Gdy pio­run ude­rzy w gro­mo­chron, to po owej ta­śmie że­la­znej zbie­gnie wprost do zie­mi, a bu­dyn­ku nie do­tknie wca­le.

Do­zo­ry ko­ściel­ne po­win­ny­by po­za­pro­wa­dzać ta­kie gro­mo­chro­ny na wszyst­kich ko­ścio­łach, bo nie­ma lata, żeby kil­ka świą­tyń w kra­ju nie było znisz­czo­nych od pio­ru­nu.

Kto chce urzą­dzić gro­mo­chron na ja­kim­kol­wiek bu­dyn­ku, to po­wi­nien wie­dzieć o na­stę­pu­ją­cych wa­run­kach: 1) Szta­ba ster­czą­ca na da­chu chro­ni od pio­ru­nu tyl­ko na dwa razy tyle sze­ro­ko­ści wo­ko­ło, co sama jest wy­so­ka. Je­śli szta­ba ma 10 łok­ci wy­so­ko­ści, to na 20 łok­ci w każ­dą stro­nę od niej jest miej­sce bez­piecz­ne od pio­ru­nu. Dla ko­ścio­ła dłu­gie­go 70 lub 80 łok­ci, a sze­ro­kie­go łok­ci 40, wy­star­cza­ją dwa ta­kie gro­mo­chro­ny. – 2) Gro­mo­chron dzia­ła sil­niej, je­śli ostry jego ko­niec jest za­koń­czo­ny mie­dzią. W każ­dym ra­zie ko­niec po­wi­nien być za­bez­pie­czo­ny od rdze­wie­nia, a w tym celu naj­le­piej go po­zło­cić. Je­śli na ostrzu osią­dzie rdza, to gro­mo­chron­na nic się już nie zda. – 3) Szta­ba po­win­na być tak gru­ba i sze­ro­ka, żeby mia­ła oko­ło 4 cale ob­wo­du. – 4) Ta­śma albo lina że­la­zna, idą­ca od spodu szta­by do zie­mi, nie po­win­na, być nig­dzie prze­rwa­na. – 5) Je­śli nie­ma stud­ni pod bo­kiem, to ko­niec tej liny trze­ba za­pu­ścić do dołu przy­najm­niej 6 łok­ci głę­bo­kie­go i na­peł­nio­ne­go wy­pa­lo­ne­mi do­brze wę­gla­mi z drze­wa. Przy­tem ko­niec liny po­wi­nien roz­cho­dzić się na kil­ka od­nóg, albo tez opie­rać się o śro­dek gru­bej i sze­ro­kiej ta­fli że­la­znej po­ło­żo­nej na dnie dołu.

Gro­mo­chro­ny nie­tyl­ko ścią­ga­ją, pio­ru­ny do sie­bie, ale czę­sto spra­wia­ją jesz­cze to, że co miał pio­run ude­rzyć, to nie ude­rzy wca­le – i chmu­ra przej­dzie spo­koj­nie. Dzie­je się to tak, że kie­dy chmu­ra burz­li­wa idzie nad gro­mo­chro­nem, to jej elek­trycz­ność ma ła­twy spo­sób po­łą­czyć się wten­czas spo­koj­nie z elek­trycz­no­ścią ziem­ną, bo ta bu­cha ob­fi­cie w górę z ostre­go koń­ca gro­mo­chro­nu. Pio­run ude­rzy w gro­mo­chron tyl­ko w ta­kim ra­zie, je­śli siła elek­trycz­na jest już zbyt moc­no na­tę­żo­na. Gdy­by ta­kich gro­mo­chro­nów było wszę­dzie bar­dzo dużo, toby spra­wia­ły to, że elek­trycz­ność chmur­na mie­sza­ła by się ła­two z elek­trycz­no­ścią ziem­ną, i pio­ru­ny wca­le nie bi­ły­by w zie­mię, nie za­bi­ja­ły­by lu­dzi i nie wsz­czy­na­ły­by po­ża­rów.

Ale są i ta­kie gro­mo­chro­ny, co same z zie­mi wy­ra­sta­ją, tyl­ko że lu­dzie mało wie­dzą o nich. Są to wy­so­kie drze­wa li­ścia­ste, jak dęby, wią­zy, to­po­le, lipy. One tak­że ła­two i wy­so­ko wy­pusz­cza­ją ze sie­bie elek­trycz­ność ziem­ną., a przyj­mu­ją chmur­ną. Niech na­oko­ło domu ro­śnie kil­ka ta­kich drzew, każ­de w od­le­gło­ści kil­ku kro­ków od ścian, to bu­dy­nek bę­dzie za­bez­pie­czo­ny od pio­ru­nów. Je­śli pio­run ma ude­rzyć w dom, to któ­re­kol­wiek drze­wo przy­cią­gnie go do sie­bie. Drze­wa te jed­nak po­win­ny wy­sta­wać znacz­nie wy­żej po­nad dach. Drze­wa szpil­ko­we ( jak so­sny, jo­dły, świer­ki, mo­drze­wie) nie są już tak pew­nem za­bez­pie­cze­niem, bo elek­trycz­ność nie tak ła­two przez nie prze­bie­ga, a je­śli w nie pio­run tra­fi, to po­ła­mie na szcza­py.

W oko­li­cach, gdzie la­sów li­ścia­stych dużo, pio­ru­ny zda­rza­ją się rza­dziej, i mniej wy­rzą­da­ją nie­szczęść, bo tam elek­trycz­ność ziem­na ła­twiej i spo­koj­niej mie­sza się z chmur­ną i nie do­cho­dzi do ta­kie­go na­tę­że­nia, jak tam, gdzie lasy wy­nisz­czo­ne. Po­win­no to za­chę­cać lu­dzi do sza­no­wa­nia i oszczę­dza­nia la­sów.

Po­nie­waż drze­wa bar­dzo przy­cią­ga­ją do sie­bie iskry pio­ru­no­we, więc nie­trze­ba nig­dy sta­wać pod nie­mi pod­czas bu­rzy. Zda­rza się bar­dzo czę­sto, że pio­run za­bi­ja tych, co pod drze­wo od desz­czu się schro­ni­li.

Je­że­li jed­nak bu­rza za­sko­czy kogo w le­sie, to ten nie po­trze­bu­je oba­wiać się pio­ru­nów, bo go drze­wa chro­nią od nie­bez­pie­czeń­stwa le­piej niż czy­ste pole; nie­trze­ba tyl­ko iść ani sta­wać przy sa­mych drze­wach, ale trzy­mać się sa­me­go środ­ka dro­gi. W polu pod­czas bu­rzy czło­wiek naj­bez­piecz­niej­szy był­by od pio­ru­nu, gdy­by się po­ło­żył na zie­mi nie dba­jąc o deszcz i wodę. Je­śli czło­wiek sto­ji lub idzie, a nic nie­ma w po­bli­żu, coby wy­żej nad nie­go Avy­sta­wa­ło, to może pio­run przy­cią­gnąć do sie­bie. Nie­bez­piecz­nie też jest mieć przy so­bie pod­czas bu­rzy ja­kieś zwie­rzę, bo to jesz­cze prę­dzej niź­li czło­wiek iskrę elek­trycz­ną spro­wa­dzić może.

W miesz­ka­niach pod­czas bu­rzy po­win­ni lu­dzie ga­sić ogni­ska i za­su­wać ko­mi­ny, bo para wod­na i dym ula­tu­jąc w górę mogą być przy­czy­ną ude­rze­nia pio­ru­nu. To samo stać się może, je­śli z mo­krej izby wy­cho­dzi para oknem albo drzwia­mi.

Nie­chże każ­dy, kto nie dla próż­nej tyl­ko cie­ka­wo­ści czy­ta, ale i po­żyt­ku w czy­ta­niu szu­ka, pa­mię­ta o tych ob­ja­śnie­niach i ra­dach, ja­kie z do­świad­cze­nia, z pra­cy i na­uki uczo­nych lu­dzi po­cho­dzą, aby cza­sem w sto­sow­nym wy­pad­ku wie­dział, co czy­nić na­le­ży, i żeby dru­gich umiał prze­strzedz, albo do­brze dru­gim po­ra­dzić.