Barometry do ważenia powietrza

Na co się zdadzą przepowiednie deszczu i pogody po kalendarzach

Te­raz opo­wiem, jak to urzą­dzo­ne są ba­ro­me­try, co to za ich po­mo­cą lu­dzie mogą się nie­raz do­wie­dzieć, jaka bę­dzie na dru­gi lub na trze­ci dzień po­go­da.

Jest bar­dzo cięż­ki płyn, co go zo­wią rtęć albo żywe sre­bro. Na­oko wy­glą­da on jak sre­bro zwy­czaj­ne, taki sam ma ko­lor i tak samo się błysz­czy; ale roz­pły­wa się, roz­le­wa się jak woda i trze­ba go za­wsze trzy­mać w ja­kiem­kol­wiek na­czy­niu. Otóż ba­ro­me­try ro­bią naj­czę­ściej z tej rtę­ci czy­li ży­we­go sre­bra. – Bio­rą rur­kę szkla­ną wię­cej niż na pięć ćwier­ci łok­cia dłu­gą i w jed­nym koń­cu za­mknię­tą. Do tej rur­ki na­le­wa­ją peł­no rtę­ci, za­ty­ka­ją ją… pal­cem, prze­wra­ca­ją do góry dnem i wsta­wia­ją do mi­secz­ki, w któ­rej jest tak­że tro­cha rtę­ci na­la­nej. Jak się pa­lec odej­mie po­tem od rur­ki, to rtęć w niej na parę cali opad­nie i ugo­ry zro­bi się w ru­rze miej­sce próż­ne, w któ­rem po­wie­trza na­wet nie­ma.

Dla­cze­go wszyst­ka rtęć z rur­ki nie spły­wa, ro­zu­mie to już te­raz pew­nie każ­dy czy­tel­nik. Oto cię­żar po­wie­trza, gnio­tąc rtęć w mi­secz­ce, nie wy­pusz­cza jej z rur­ki. Ale cze­muż zno­wu nie wszyst­ka rtęć w rur­ce się za­trzy­ma­ła? cze­mu ona na parę cali opa­dła? Oto dla­te­go, że rtęć jest bar­dzo cięż­ka. Słu­pek rtę­ci tak wy­so­ki jak cała rur­ka, jest cięż­szy od ca­łe­go słu­pa po­wie­trza ta­kiej sa­mej gru­bo­ści, a wy­so­kie­go na owe mniej-wię­cej dzie­sięć mil, do któ­rych po­wie­trze wzno­si się po­nad zie­mią. Rtęć więc mu­sia­ła zni­żyć się do tej sa­mej wagi, jaką… ma słup po­wie­trza gru­by tyle, co rur­ka. Tym spo­so­bem słu­pek rtę­ci w rur­ce może mieć tyl­ko oko­ło jed­ne­go łok­cia i sied­miu albo ośmiu cali wy­so­ko­ści.

Rur­ka ra­zem z mi­secz­ką przy­mo­co­wu­je się do de­ski i za­wie­sza się na ścia­nie. Na de­sce obok rur­ki ro­bią po­dział­kę we­dług pew­nej mia­ry i pi­szą róż­ne zna­ki, aby moż­na było wi­dzieć do­kład­nie, jak wy­so­ko rtęć się­ga. Bo też rtęć nie za­wsze sto­ji jed­na­ko­wo, ale to raz idzie tro­chę w górę, to dru­gi raz opa­da wię­cej na dół. Za­le­ży to od po­wie­trza. Zwy­kle tak się zda­rza, że na su­szę po­wie­trze jest cięż­sze, moc­niej gnie­cie rtęć w mi­secz­ce i wpy­cha­ją wię­cej do rur­ki; wten­czas rtęć w rur­ce się pod­no­si i lu­dzie po­zna­ją, że bę­dzie po­go­da. Na sło­tę zno­wu po­wie­trze bywa lżej­sze (choć lu­dzie czu­jąc wten­czas osła­bie­nie mó­wią fał­szy­wie, że jest cięż­kie); przy lżej­szem po­wie­trzu mniej­szy cię­żar ugnia­ta rtęć, więc ta tro­chę opa­da w rur­ce, a czło­wiek spój­rzaw­szy na ba­ro­metr może spo­dzie­wać sie desz­czu.

Aby ba­ro­metr wzka­zy­wał wier­nie, to rtęć w nim po­win­na być do­brze oczysz­czo­na, a po­dział­ka na de­sce dla każ­de­go kra­ju za­sto­so­wa­na in­a­czej. Nie­jed­ne­mu jed­nak może się zda­rzyć, że kupi ba­ro­metr nie­dba­le zro­bio­ny albo ze złą po­dział­ką i wten­czas nie ma z nie­go żad­ne­go po­żyt­ku.

Ba­ro­metr słu­ży nie­tyl­ko do po­zna­wa­nia, jaka ma być po­go­da, ale jest z nie­go jesz­cze inny, pew­niej­szy uży­tek. Oto ba­ro­me­trem mie­rzą wy­so­kość gór. Im wy­żej czło­wiek idzie w górę, tem mniej­szy słup po­wie­trza go gnie­cie. Na gó­rze po­wie­trze jest za­wsze lżej­sze niź­li w dole. Z tego po­wo­du, je­śli­byś za­niósł ba­ro­metr na wy­so­ką górę, to­byś zo­ba­czył, że rtęć w rur­ce opa­dła ni­żej. (Lu­dzie ucze­ni prze­ko­na­li się, że rtęć opa­da o je­den mi­li­metr ni­żej na każ­de 10 me­trów i 466 mi­li­me­trów wy­so­ko­ści góry. Co to za mia­ra te me­try i mi­li­me­try, mo­że­cie ła­two po­miar­ko­wać, kie­dy po­wiem, że je­den metr ma co­kol­wiek wię­cej nad 41 i pół cali pol­skich, a mi­li­metr – to ty­sią­cz­na część ta­kie­go me­tra).

By­wa­ją ba­ro­me­try in­a­czej jesz­cze urzą­dzo­ne niż taki, com go opi­sał. W nie­któ­rych nie­ma mi­secz­ki, tyl­ko dol­ny ko­niec rur­ki jest za­gię­ty w górę. Ro­bią też ba­ro­me­try w ten spo­sób, że rur­ki wca­le nje wi­dać, bo jest scho­wa­na pod de­secz­ką, a na wierz – chu tyl­ko wi­dać strzał­kę, któ­ra wska­zu­je jak­by na ze­ga­rze.

Urzą­dza­ją jesz­cze ba­ro­me­try i bez rtę­ci wca­le. Ba­ro­metr taki skła­da się z rur­ki mo­sięż­nej gięt­kiej, tro­chę spłasz­czo­nej, zu­peł­nie próż­nej we­wnątrz i skrę­co­nej w kół­ko. Gdy po­wie­trze jest cięż­sze – to wię­cej zgnia­ta tę rur­kę, musi ona moc­niej się skrę­cać; gdy zaś po­wie­trze lżej­sze – to rur­ka się tro­chę roz­krę­ca. Z koń­ca­mi rur­ki po­łą­czo­na jest wska­zów­ka, któ­ra wska­zu­je na po­dział­ce, czy ma być su­sza, czy sło­ta, czy po­go­da nie­pew­na.

A może też kto wi­dział fi­gur­kę fi­glar­nie urzą­dzo­ną, któ­ra na deszcz cho­wa się do bud­ki, albo na­kry­wa się kap­tur­kiem. Fi­gur­ka ta po­ru­sza się za po­mo­cą stró­ny z kisz­ki ba­ra­niej. Gdy ma być deszcz, stro­na kur­czy się i robi się krót­sza, a na po­go­dę wię­cej się wy­dłu­ża.

Do­świad­cze­ni lu­dzie umie­ją cza­sem od­ga­dy­wać po­go­dę i bez ta­kich na­rzę­dzi, zwra­ca­jąc tyl­ko uwa­gę to na ptac­two, to na ro­ba­ki, to na inne zwie­rzę­ta, albo na to, jak wy­glą­da księ­życ, jak wscho­dzi lub za­cho­dzi słoń­ce”.. Ucze­ni zaś, co pra­cu­ją po róż­nych kra­jach nad na­uką o po­go­dzie, zbie­ra­ją wia­do­mo­ści z wie­lu lat, gdzie kie­dy jaka była po­go­da, zkąd do­kąd prze­cho­dzą wia­try, desz­cze i bu­rze – i kie­dy. Tym spo­so­bem na­uczą się w przy­szło­ści ostrze­gać jed­ni dru­gich. Je­śli na­przy­kład przez ja­kie miej­sce bę­dzie prze­cho­dzi­ła bu­rza, to tam już po­zna­ją, do­kąd ona da­lej pój­dzie i da­dzą znać te­le­gra­fem dru­gie­mu miej­scu, aby się tam lu­dzie mie­li na bacz­no­ści. Dziś już tak ostrze­ga­ją jed­ni dru­gich o wy­le­wach rzek. Kie­dy w Kra­ko­wie Wi­sła przy­bie­rze, te­le­gra­fu­ją ztam­tąd na­tych­miast do War­sza­wy; tu już lu­dzie wie­dzą na pew­no, że ju­tro lud po­ju­trze bę­dzie po – wódz i przed­się­bio­rą po­trzeb­ne środ­ki ostroż­no­ści. Tak zcza­sem o każ­dej bu­rzy, o każ­dym więk­szym desz­czu lu­dzie może będą za­wcza­su za­wia­da­mia­ni.

Wszyst­kie te jed­nak na­rzę­dzia i spo­so­by po­zwa­la­ją prze­wi­dy­wać po­go­dę tyl­ko na ja­kie kil­ka go­dzin lub naj­wy­żej na parę dni na­przód. Ale nie­ma żad­ne­go spo­so­bu po­zna­wa­nia po­go­dy zgó­ry na mie­sią­ce i lata. Pi­szą po nie­któ­rych ka­len­da­rzach wia­do­mo­ści niby o tem, jaki bę­dzie rok, jaka po­go­da przy każ­dej zmia­nie księ­ży­ca; ale są to kłam­stwa nie­uczci­we. Ci, co tak pi­szą, sami śmie­ją się po ci­chu z ła­two­wier­nych lu­dzi, co będą im wie­rzy­li, ale mó­wią oto tak, i ja to sam z ich ust sły­sza­łem:

– „Cóż ro­bić, kie­dy głu­pim lu­dziom to się po­do­ba, żeby w ka­len­da­rzu sta­ło o po­go­dzie. Jak o po­go­dzie na­pi­szę, to wię­cej mego ka­len­da­rza roz­ku­pią. ” – Tym, co ta­kie ka­len­da­rze wy­da­ją, nie idzie o po­ży­tek lu­dzi, ale o ich wła­sny zysk, choć­by nie­uczci­wy. Je­śli jaka prze­po­wied­nia z ich ka­len­da­rza tra­fun­kiem się spraw­dzi raz w jed­nem miej­scu, to za to sto razy i w stu in­nych miej­scach ła­two­wier­nych lu­dzi oszu­ka.