Grad
Gradem nazywają się kulki lodowe, które nieraz w lecie podczas burzy spadają, z chmury na ziemię. Kulki te bywają różnej wielkości, czasem tak duże, jak jaja gołębie. Tworzę, się one w chmurze podobnie jak śnieg z igiełek lodu, do których potem przymarzają naokoło kropeleczki wody. W jaki sposób jednak i od czego powstaje grad, dotąd niema na to zgody między uczonymi i trzeba jeszcze poczekać, zanim całą, prawdę wykryją. Wiadomo wszakże, że grad bywa tylko w lecie i to po ciepłych dniach, kiedy słońce najsilniej grzeje. Wiadomo też, że jednocześnie z gradem zrywa się zwykle burza. Prawdopodobnie dzieje się to wszystko od zetknięcia się z sobą, dwóch wiatrów z różnych stron wiejących, z których jeden niesie powietrze ciepłe i chmurę deszczową, a drugi pędzi ze śniegiem i mrozem. Obydwa wichry starłszy się nagle i gwałtownie, zaczynają szalenie kołować powietrzem i wszystkiem, co się w tem powietrzu znajduje; wtedy powstaje silna trąba ( o jakiej już wpierw mówiłem), igiełki śnieżne od jednej chmury mieszają się z kropelkami wody chmury drugiej, więc śnieg w tym zamęcie stapia się w drobne grudki, a krople wody stykając się z temi grudkami i ścięte nagłym mrozem, przymarzają do nich. Grudki wraz z przylegająecmi do nich kroplami kręcą się w wirze powietrznym, i skutkiem tego nabierają kształtu kulek okrągłych. Im trąba powietrzna jest silniejsza, tem dłużej utrzymuje kulki lodowe w górze, a przez to’ coraz więcej kropelek do nich przymarza i grad coraz rośnie, aż póki wreszcie swym ciężarem nie przemoże siły trąby i nie spadnie na ziemię.
Burza najczęściej zaczyna się od gradu, albo od dużych kropel deszczu. Otóż niektórzy uczeni tłómaczą dziś, że i te krople pochodzą także z gradu, który przed spadnięciem na ziemię stopił się w ciepłem powietrzu. Tym sposobem każda burza letnia zaczyna się od gradu, choć ten nie zawsze może ziemi dosięgnąć, bo często lecąc z wysoka tak się ogrzewa, że stapia się w krople deszczu.
Wiadomo każdemu, jakie szkody grad wyrządza w zasiewach. Nieraz całoroczną, pracę rolnika i całą jego nadzieję zniszczy w ciągu kilku minut. Szczęście tylko, że burza gradowa zwykle wąskim pasem przez kraj idzie i nigdy na szerokich przestrzeniach klęski nie sprawia. To daje możność gospodarzom ratować się nawzajem. A ratują, się w ten sposób: Kilkuset albo kilka tysięcy gospodarzy zapisuje się do wspólnej kasy, czyli do towarzystwa ubezpieczeń od gradobicia, i opłaca z roku na rok niewielką składkę pieniężną. Zato jeśli któremu grad wybije zboże, to mu z kasy całą szkodę zwracają. Każdy gospodarz powinien być przygotowany na to, że mu nie w tym to w drugim albo w trzecim roku grad cały plon wybić może; każdy też powinien zabezpieczyć się zawczasu od tej klęski, aby potem nie pójść o żebraczym kiju i torbie. Szkoda jednak, że u nas mało ludzi jest przezornych, więc rzadko który się ubezpiecza, i niejeden po klęsce gradowej przychodzi do zupełnej rujiny. Na przyszłość gospodarze nasi powinni być więcej oględni i dbali o własne dobro.