Rosa, szron, zamróz na murze i szybach, gołoledź
Para oziębiona w powietrzu zgęszcza się w mgłę; ale kiedy się czemś mocniej oziębi, to się zgęści jeszcze więcej i zamieni się w krople wody.
Wnieś cokolwiek z zimnego powietrza do ciepłej izby, a zaraz zrobi się mokre, pokryje się rosą, albo, jak mówią, potem. Zkądże ta rosa? Oto z pary, która jest w powietrzu w ciepłej izbie. Cześć tej pary dotknęła się do zimnej rzeczy i zgęściwszy się osiadła na niej. Zupełnie tak samo osiada para na szybach okien, które się od nadworza mocno oziębiły. Mówimy, że okna się pocą; ale naprawdę nie jest to pot, tylko rosa. Pot występuje tylko na ludziach i zwierzętach, a tworzy się nie z pary, która jest w powietrzu, ale z wody, co ją… krew przez skórę wypuszcza.
Latem po zachodzie słońca lub wśród nocy, kiedy niebo jest pogodne, para powietrzna osiada kroplami rosy na ziemi, na trawie, kwiatach, liściach i na dachach. Jakimże sposobem to się dzieje? Oto ziemia ma taką, własność, że choć nagrzeje się we dnie, to wieczorem bardzo prędko ciepło z siebie wypuszcza i stygnie; ziemia i rośliny na niej rosnące oziębiają, się daleko prędzej niźli powietrze. Powietrze dotykając się do zimnej ziemi zmuszone jest puszczać z siebie parę i ta zgęszcza się w krople wody zwane rosą. Niektóre rzeczy, jak naprzykład żelazo, miedź i inne metale wypolerowane nie oziębiają się tak prędko, jak ziemia i rośliny, więc też i rosa na nich nie siada.
Ale teraz zapytać każdy może, dlaczego w noc pochmurną rosa nie bywa? Na to jest jedna tylko odpowiedź: chmury okrywają, ziemie niby dach i nie pozwalają, jej stygnąć w nocy, wypuszczać ciepła tak prędko.
Na wiosnę i w jesieni ziemia ochładza się na noc jeszcze mocniej niźli latem, tak, że aż mróz czuć od niej. Wtenczas drobniutkie kropeleczki pary z powietrza dotykając się do trawy, do drzew i dachów, natychmiast marzną, zamieniają się w lód i układają się jedne na drugich w podłużne igiełki. Tym sposobem tworzy się szron, którym z rana rośliny i dachy bywają ubielone jakby śniegiem.
Zamróz na ścianach, który bywa wtenczas, jak po długich mrozach odwilż nastąpi, to także szron zwyczajny. Ludzie błędnie myślą, że ten zamróz ze ścian wyłazi. Mur od mrozów jest namarznięty i nie ogrzewa się tak prędko, kiedy zimno zelży na dworze; wtenczas para z wilgotnego powietrza dotykjąca się do muru, zgęszcza się od jego zimna, osiada na nim i zamarza. Taki sam zamróz osiada i bez odwilży na ścianach izb wewnątrz domów, gdzie jest dużo pary i wilgoci. Gdyby te izby były utrzymane sucho, toby na ścianach para nie osiadała i tak zwanego „mrozu” na nich by nikt nie widział.
W zimie podczas mroźnej pogody tworzą się różne piękne desenie na szybach okien. Powstają te desenie również z pary powietrznej, która od środka mieszkań na namarzłem szkle osiada. – Kiedy słońce przygrzeje, albo mróz zelży, wtenczas lód na szybach topnieć zaczyna i leje się z okien na ziemię. Staranne gosposie mają z tem dużo kłopotu, bo muszą ciągle wodę z okien zbierać, aby się po ścianach i na podłogę nie lało. Ale jest na to bardzo łatwy i dobry sposób. Oto na oknie pod samą ramą trzeba położyć długi pasek z sukna, flaneli albo wojłoku – ku jednemu końcowi zwężony na pół palca szerokości i spiczasto ścięty. Koniec ten zboku okna należy spuścić na dół i zanurzyć do flaszki lub do innego naczynia, które można podstawić lub zawiesić na gwoździku wbitym w ścianę pod oknem. Pasek taki wszystką, wodę ściąga do siebie i odprowadza ją do naczynia. W braku odpowiedniego materjału na pasek, można zamiast niego użyć prostego sznurka, ale ten nie tak już dobrze wodę ściąga i odprowadza. Wodę z podstawionego naczynia trzeba co jakiś czas odlewać, aby się nie polało z niego przez wierzch, gdy się zbytecznie napełni.
Jeżeli w zimie na zmarzłą ziemię nagle niewielki deszczyk spadnie, to woda natychmiast marznie i robi się nieznośna ślizgawica, którą gołoledzią nazywamy. Komu wtenczas iść wypadnie, trudno mu się utrzymać na nogach. Najlepiej jednak – i najbezpieczniej w takim razie iść ostrożnie lecz śmiało, lekko nogi stawiać, prędko z nogi na nogę przestępować i za każdem stąpnięciem wpierw stawać na palcach, a dopiero potem na pięcie zlekka się opierać posuwając nogę naprzód.